Poezje Krystyny Redy

Pragnę Panstwu na moich stronach przedstawic poezje  mojej drogiej mi kuzynki. Krystyna Reda z domu Michniewska, mieszka i tworzy w Warszawie. Kobieta o pięknej i wrażliwej duszy. Kochajaca życie, rodzinę i naturę. Zreszta jej poezja opowie o niej najlepiej: 

 

Moja Liryka

 

Jak dziewczę na chłopca spogląda miłośnie

Spragnione wielkiej słodyczy,

Tak ja lubię pisać i tworzyć,

A wierszy mych muza nie zliczy.

 

Unoszę w krainę cud-baśni

mą duszę spragnioną liryki,

w krainę, gdzie w rajskich ogrodach

śpiewają pieśni słowiki.

 

Chcę błądzić wśród starych zamków,

Pośród dziwacznych widziadeł,

Przechodzić przez stare komnaty

Iskrzące się od zwierciadeł.

 

Czasem przystaję nad rzeką

I słucham pieśni słowika

I widzę jak w tafli wody

Księżyc wolniutko pomyka.

 

Chcę słuchać jak wietrzyk wygrywa

Na strunach ciemnych szuwarów

Przepiękną starą balladę

O dziwnej krainie czarów...

                                

                                                                                                                                                                                                            

Tańczące płomyki

                            

Przez  me  okno  w  letni  wieczór 
Wpadł  czarowny ton  muzyki ,

Rozedrgały  się  w  około

Migające   świec  płomyki.

 

Ciemno,  cicho  jest  w  ogrodzie,

Wiatr  w  gałęziach  zasnął  cicho,

A  do  uszu  dolatuje  szmer

Łączący się  z  muzyką.

 

Rozedrgane  świec tańczą dziwny, lekki taniec

A muzyka  z  nim  się  splata

W  czarodziejski  snów  różaniec .

 

Jakże  cicho  jest   w  ogrodzie,

Cisza  z  tańcem   świec  się  styka

A  gdzieś  z  lasu  dolatuje

Szmer  płynących  wód  strumyka .

Jakże  lubię  taką  ciszę,

Gdzie  nic  więcej  nie  usłyszę,

Prócz  czarownej  snów  muzyki,

Którą  tańczą  sennie  w  koło

Migające  świec płomyki.

                                                   

                                                                                                                                                

Od  lat...

 

Od  wieków  najstarszych,  gdy  ludzkość  nastała

Gdy  zaczął  się  rodzić  nasz  świat

Myśl jedna,  najtrwalsza  w  zarodku  powstała ,

Zaczęła  rozwijać  się  w  kwiat .

 

Od  wieków  niezmiennie  i  coraz  wytrwalej

Roztapia  najtwardszych  serc  lód

Niejeden  wie o  tym ,  niejeden  ją  czuje

Zmysłami  u  serca  swych  wrót...

 

Przez  wieki  minione  i  przez  lata  chwały

Przez  morze  cierpień  i  trud

Tak brnęła  wytrwale , nie  przystając  wcale

Przez  bagna ,  moczary , przez   bród...

 

Gdy  młodość  przeminie i  beztroskie  lata ,

Gdy  poznasz czym  smak  jest  goryczy

To  ona  zapuka  do  wrót  twego serca

Choć  na  to  wcale  nie  liczysz .

 

Otworzysz  jej  serce  z  dziecięcą  ufnością

Pozwolisz  jej  posiąść  swą  duszę

I  wierzysz ,  że  będzie  mieszkała  tam  wiecznie

Bo  serce  twe  stałe  jak  kruszec

 

Twe  serce  już  nie  jest  tak  płoche  jak  motyl

Poznało  czym  życia  jest  smak

I  wie  już  jak  kochać  uczuciem  niezmiennym

...  od   lat  mój  kochany...  od  lat

                                  

                                                                                                                            

 Liliowy  Sen 

 

Gdzie  jesteś liliowy płomyczku...

Zniknąłeś,  uniosłeś  się  w  dali

Jak  obłok  błękitny,  jak  chmurka

Co  serce  na  próżno  dziś  pali ...

 

Liliowy  płomyczku,  serduszko...

Dziś  zapach  pozostał  po  tobie...

Twój  uśmiech  perłowy cichutko

Płomykiem  zamykam  dziś  w  sobie...

 

Pokoik bzu  pełen  i  smutku

Po tobie  jedyny  w  mgłach  staje...

Zamykam  cię  w  sercu  cichutko

Zostajesz  wspomnieniem... zostajesz...

 

Liliowy  motylku  barw  pełen

Dziś  tulę cię  w  duszy  głębokiej...

Obłoczku,  motylku gdzie jesteś ?

Zniknąłeś  gdzieś  w dali  szerokiej?

 

Gdzie  szukać  cię  lila  świetliku ?

Czy  w  trawach  gdzieś  błyszczysz  wysokich ?

Odnajdę  cię  lube  serduszko...

Ukryję  cię  w  myślach  głębokich...

                                                        

                                                                                                        

Tryptyk  Słonecznego  zachodu

 

 

„   Purpurowy   Sad   „

 

Gdy  wieczór  ma  zapaść i cisza  jest  taka  cudowna

Wiatr  gra  na liściach,  cichutko  szeleści

Sad  tonie  w  purpurze  zachodzącego  słońca

I  promieniami  gasnącego  złota  listki  pieści.

 

„  Tęczowe  Jezioro  „

 

Schyla  już  słońce  swą  zmęczoną  głowę  nad  horyzontem

I  ostatnie  promienie  barwią  marszczącą  się  taflę  jeziora...

Gdzieś w  trzcinach  przybrzeżnych  ptak  krzyknął...  zawołał...

I  ryba  wyplusknęłą  wznosząc  fontannę  różnobarwnych  kropel...

 

„   Płonący  Las  „

 

Złociste  słońce  przedwieczne  zza  chmur   wysyła  swe  rdzawe  promienie...

Las  płonie  w  ich  blasku  ognistą  pożogą...

Och,  jakże  piękne  stada  chmur  na  niebie

Wietrzyk  rozgania  zanim  wzejdzie  księżyc...

                                                  

                                                                                                                                              

Widze ciebie w kolorze

Ujrzałam ciebie w kolorze zielonym                              

Soczystym, pachnącym jak pierwszy wiew wiosny

I pamiętam jak wtedy w ciepłym, złotym słońcu

Pierwsze blade kwiatki na trawniku rosły.

Zielony wtedy zawiał wiatr,

W zielone dmuchnął liście

I zawirował cały świat

Ciesząc się twoim przyjściem...

Widziałam cię potem w kolorze błękitnym

Ciepłym i błyszczącym jak pogoda w lecie,

Czerwieniły się kwiaty na zielonych klombach

I wiatr igrał na liściach w szumnym, chłodnym lesie.

Błękitny wtedy zawiał wiatr,

W błękitne dmuchnął fale,

Ozłocił wtedy cały świat

I ucichł gdzieś w oddali...

Widzę cię teraz w kolorze miedzianym,

Który jest barwą jesieni,

W słońcu się błyszczy złota kolorami,

W deszczu kolorem czerwieni.

Złocisty nagle zawiał wiatr,

Złociste zerwał liście,

W purpurę odział cały świat

Czekając na twe przyjście...

Chcę cię zobaczyć w kolorze zimowym,

Kiedy bielą i srebrem błyszczy cały świat

Gdy na szybach mróz starzec pięknie wymaluje

Srebrem oraz bielą zabarwiony kwiat.

Srebrzysty wnet zawieje wiatr

W srebrzyste dmuchnie liście

I zawiruje cały świat

Wierząc w miłości przyjście.

                                                                                                                                             

                                                                                                                                        

Nie smutku mi trzeba

 

Zjawiłeś się nocą, pośród sennych zjaw,

Choć nie byłeś zjawą ani snem proroczym,

To jednak takiego szukałam od lat,

Chłopca mającego tak błękitne oczy...

 

Zjawiłeś się u mnie jak zapach jaśminu

I jaśminem pachniał wtedy cały sad,

A twe oczy lśniły tak jak dwa brylanty

Na niebie usianym milionami gwiazd...

 

Zjawiłeś się w mym domu niczym blask poranka,

Przyniosłeś mi w prezencie bukiecik konwalii,

Białej, delikatnej jak czuła kochanka

Oraz wonny kwiatek ogrodowej dalii...

 

Przychodziłeś codziennie, patrzyłeś mi w oczy...

Kwiaty, pocałunki i tęskne uściski,

Czekaliśmy oboje na jeden dzień w życiu,

Który się okaże dla nas taki bliski...

 

I nagle odszedłeś, zniknąłeś mi z oczu

Jak muza, która uszła w swoją dal bezkresną...

A teraz się wałęsa bezdrożami wspomnień...

Wraca... w dal uchodzi... swoją drogą wieczną...

 

Nie smutku mi potrzeba, nie łzy mi wylewać,

Że bez pożegnania odszedłeś tak nagle...

Lecz jak statek zawitać do marzeń wybrzeża

Ażeby móc zwinąć wspomnień smętne żagle...

 

                                                                         

                                                                                                                        

Pożegnanie...

 

Byłeś mi słońca złotym promieniem,

Który przemienił me życie,

Dałeś mi radość, miłość, cierpienie

O tobie marzyłam skrycie...

 

Byłeś mi lekkim powiewem wiatru,

Jutrzenką na nieb błękicie

Ciebie kochałam miłością wielką,

Ciebie pragnęłam nad życie...

 

Byłeś mi wiosny leciutkim tchnieniem,

Zapachem wrzosu z kobierca,

Gorącą iskrą, która wytryska

Ze złamanego serca. ...

 

Byłeś poszumem wiatru w szuwarach,

Wieczorną gwiazdą na niebie,

Błędnym ognikiem w czerwcowe lato

Tak bardzo kochałam ciebie ...

 

Nagle zniknąłeś w dali bezkresnej,

Odszedłeś w bezmiar istnienia ...

Wiem, że tam jesteś i czekasz na mnie

Przyjdę... do zobaczenia...

 

                                                    

                                                                  

Płomyczek  Nadziei

 

Tęsknota... to ona

Gdzieś w duszy się kryje,

Łzę z oka wyciska,

Krew z serca wciąż pije...

 

Tęsknota za czasem,

Bo szybko tak minął,

Bił skrzydłem o ziemię,

W dal wspomnień odpłynął...

 

Gdzieś został w oddali

Świecący i drżący

Płomyczek nadziei

W mgle wspomnień żyjący...

 

Czy kiedyś zapłonie

Jasno jak w łuczywie?

Czerwono, złociście,

Gorąco, prawdziwie ?

 

Chcę tego... chcę tego by płomień

Zapłonął w mej duszy,

By spalił tęsknotę

Łzę w oku osuszył,

By strawił swym żarem,

Palącym do głębi

Ten smutek mych myśli

Co serce me gnębi…

                                                

                                                                       

Rozstanie

 

Pamiętam to dobrze, niedawno to było,

Biły srebrne dzwony, była pierwsza miłość,

Wiatr szumiał w listowiu jakąś cichą piosnkę,

Pamiętam jak witałeś ze mną pierwszą wiosnę...

 

I księżyc na niebie kreślił mleczną łunę,

Pachniało w ogrodzie kwitnącym piołunem,

Srebrne gwiazdy świeciły na wysokim niebie,

Wtedy razem byliśmy... bardzo blisko siebie.

 

Cichy, wiejski kościółek na rozstajnych drogach,

Mała leśna chatka o wysokich progach,

Bystry strumyk szemrał gdzieś w trawach wysokich

Może jeszcze słyszy nasze ciche kroki...

 

Pamiętasz rozstanie ? tak niedawno było

Wtedy żegnaliśmy tę gorącą miłość...

Staliśmy wieczorem gdzieś w cichym zaułku

Pamiętasz ? to było przy starym kościółku...

 

Dzwony głośno biły... ta melodia słodka

Tak bardzo się bałam, że ciebie nie spotkam...

Nasze ręce złączone... tuż przy ustach usta

W górze biły dzwony... w duszy dziwna pustka

Ostatnia sekunda, dłonie rozplecione

W oczach łzy błyszczące... już wszystko skończone

 

Tylko czasem słyszę, gdy jestem zmęczona

Bicie tamtych dzwonów i jak miłość kona...

 

 

                                     

                                           

Kwiat miłości

 

Powiedziałam ci – nie odchodź

A noc wtedy była ciemna,

Gwiazdy lśniły i szeptały

Bo to jest ich moc tajemna...

 

Powiedziałam tobie – zostań

Aż wybłyśnie z chmur jutrzenka...

Dotąd , kiedy nas powita

Wiatru wesoła piosenka...

 

Powiedziałam ci – chodź ze mną

Poprzez wszystkie życia burze,

Do ogrodu marzeń pójdźmy

Po pachnące życia róże...

 

Powiedziałam – poparz w lewo...

Coś bieleje pośród jaru,

Tam przepiękna gołębica

Gniazdo wije wśród konarów...

 

Pochwyć białą gołębicę,

Jest wrażliwa, jak wiatr płocha,

Kiedy chwycisz, to zrozumiesz...

Tak dziewczyna może kochać.

 

Jeśli kochasz... nie idź w prawo,

Tam sęp siedzi na gałęzi

I przygląda się złowieszczo...

W serce twoje zdradę wpędzi.

 

Szanuj najpiękniejsze z uczuć,

Chwyć w dłoń gwiazdę swej młodości...

Wykiełkuje z niej pachnący,

Gorejący kwiat miłości.

                                               

                                                        

Kochaj  mnie...

 

kochaj mnie przy blasku księżyca,

kochaj i przy blasku świec...

ten tajemny urok, który mnie zachwyca

przed oczami zawsze będę chciała mieć.

 

Kochaj duszę moją...

Ten zwinięty pąk ,

Tę różę czerwoną – co jak ptak sfrunęła

Do twych ciepłych rąk...

 

Kochaj tę poświatę, którą księżyc wznieca

I patrz w niebo, gdzie jak gwiazda lśni

Nasza miłość, której wciąż przyświeca

Ciepły urok naszych wspólnych dni...

 

Spójrz w mrok nocy... czyż nie jest on święty ?

Mój amulet – Księżyc w oknie ciemnym śpi...

Słuchaj mnie, bo mrok taki piękny...

Kocham cię... kochaj mnie i ty...

                                                

                                                                      

Nieznany

 

Kim jesteś ? losem mym nieznanym ?

Kim jesteś ? słowem niewypowiedzianym ...

Czy kiedyś złączymy swe chwile ?

Czy wszystko jak jesień przeminie...

 

Czy jesteś zapachem miłości ?

Czy jesteś zwiastunem przyszłości...

Choćbyś był słowem, marzeniem...

To nigdy cię nie zamienię...

 

Ty będziesz mym śpiewnym słowikiem,

Ty będziesz mi słońca promykiem,

Ty będziesz  w tę noc majową

Jak wiatr mi szumiał nad głową...

Ty będziesz moim marzeniem,

W trawach szemrzącym strumieniem...

Ty będziesz burzą wiosenną

I moją zjawą senną...

 

W marzeniach zapisany

A jednak mi nieznany...

 

                                                                   

                                               

Ostatnie  spotkanie

 

 

To ostatnie już spotkanie nad rzeką srebrzystą,

Wiatr od sadu zagrał cicho piosnkę rzewną, czystą.

Widzę w twoich oczach chłopcze duże łzy błyszczące

Serce mówi nie płacz miły, a jednak łzy lśniące

Po policzkach płyną wolno jak perły srebrzyste

I staczają się wolniutko, smutne, lśniące, czyste...

 

To ostatnie już spotkanie, szepczą usta twoje,

Nic nam więcej nie zostanie, tylko myśli roje,

Które kłębią się po głowie, dusza jest w rozterce...

Ciągle imię twoje w mowie, ból chwyta za serce...

Nigdy już się nie spotkamy, szepczą moje usta,

Rozdzieli nas głucha przestrzeń, bezdenna i pusta...

 

Jakże trudno się rozstawać, a jednak czas płynie,

Nasze usta wymawiają jedno tylko imię...

Czas rozstania szepczą usta, już się nie spotkamy

I ta cisza wokół pusta... usta łączą się z ustami

W pocałunku już ostatnim... czas tak szybko płynie,

Bicie serc dwóch tylko słychać i głos, który wypowiada

Jedno tylko imię...

                                                      

                                                                                  

Cisza...

 

Cisza wszystkie smutki miłości przerwała

I jedynie spokojem duszę napawała...

Cisza, ciągle cisza w mym domu króluje,

Cisza jest potęgą, niech zawsze panuje...

 

W ciszy człowiek marzy, w ciszy człowiek tworzy...

Myśli jego biegną wśród niebios przestworzy.

Cisza jest dla marzeń złocistą lektyką...

Dźwięk ciszy upaja, jest lotną muzyką.

 

W ciszy  słowik śpiewa najpiękniejsze pieśni

Śpiewa pieśń odwieczną wśród kwiecia czereśni...

W ciszy myślę o tobie, me marzenia są z tobą,

Tylko ciebie kocham nad srebrzystą wodą.

 

Cisza jest cudownym skarbem tego świata,

Cisza jest muzyką, marzenia przeplata.

Ty mnie kochasz w ciszy i ja kocham ciebie,

W górze lśnią obłoki, płyną wprost przed siebie...

W ciszy... tylko w ciszy wszystko stać się może

Ptak w locie przystaje... śpiew niesie w przestworze...

 

                                                      

                                                                 

Jeszcze nie wiem...

 

Jeszcze nie wiem czy cię zapomnę,

Jeszcze nie wiem czy ujrzę cię gdzieś,

Moje myśli jak noc są spokojne...

Te marzenia wietrzyku mój nieś.

 

Jeszcze nie wiem jak cię przywitam,

Gdy po latach pojawisz się tu

I czy ziemia będzie śniegiem pokryta

Lub czy wiosna zakwitnie tu znów...

 

Jeszcze nie wiem czy ciebie pokocham,

Czy me oczy lśnić będą od łez,

Jeszcze nie wiem czy wiatr nam zaśpiewa,

Czy w ogródku zapachnie znów bez...

 

Jeszcze nie wiem czy tęsknię za tobą,

Jeszcze nie wiem jak imię twe brzmi,

Wiatr złocisty zaszumi nad wodą,

Serce powie czy to będziesz ty...

                                        

                                              

 

Marzenie...

 

Tyś jedynym jest na świecie,

Tyś jest moim w zimie, w lecie...

Latem jesteś mi motylem,

Z tobą mam już przeżyć tyle...

 

Zimą jesteś mym marzeniem,

Kiedy chmury śniegu brzemieniem

Obsypały łąki, pola...

Rozszumiała się topola,

Zaśpiewała tobie piosnkę,

W sercu mym zasiała wiosnę.

 

Wiosną jesteś wonnym kwiatem,

Wiosną jesteś, będziesz latem...

A w jesieni, mej jesieni

Świat się piękną barwą mieni...

W tej jesieni jesteś liściem,

Ciągle czekam na twe przyjście

I doczekać się nie mogę...

Czy ty znajdziesz do mnie drogę ?

 

                                                

                                                                   

Kim jesteś ?

 

Powiedz mi kim jesteś? Chłopcze mój nieznany,

Stoisz u drzwi mych marzeń, u wrót mej radości,

Jesteś tym przez wiele lat oczekiwanym,

Ja zaś jestem kluczem do naszej przyszłości...

Zjawiasz się wieczorem a odchodzisz rankiem,

Kiedy dzień nadchodzi i budzi się słońce,

W dzień przynosisz wspomnienia, pachnące rumiankiem...

Nocą zaś serce miłością płonące...

Twe oczy jak gwiazdy błyszczą ciemną nocą,

Kiedy wkoło jest cisza i słodkie ciemności...

To jednak przez tę ciszę dwa serca łomocą’

Dwa serca spragnione napoju miłości...

I oboje tkamy złotą wstęgę marzeń

Na kanwie wspólnej, wzajemnej miłości

A w tkaninę życia wplatamy moc zdarzeń,

Aby móc je odczytać w najbliższej przyszłości...

 

Kim jesteś? – powiedz chłopcze mój kochany,

Królewiczem z bajki? , synem czarodzieja?

Bo chociaż cię kocham, jesteś mi nieznany...

Powiedz mi, tak proszę... w tobie ma nadzieja...

Znów słyszę głos twój czuły, tuż nad moim czołem,

Który nuci piosnkę nabrzmiałą wspomnieniem...

O miły! Bądź zawsze mym pięknym aniołem,

A nie ubranym w miłość przelotnym marzeniem...

                                            

                                                           

To noc głucha nadeszła

 

Zachodzi słońce ciepłe za czarnej nocy chmurę,

Zachodzi czerwieniąc lekko jeziora wody bure.

Złoci się w tafli wody, czerwieni ciemne drzewa,

A w drzewach dźwięczy piosnka, to słowik pięknie śpiewa.

Kołysze wiatr gałęziami i każdą falę goni,

To chmurki małe przegania, to nurza się w chłodnej toni...

Jak cicho... to wieczór nadchodzi

Jak pięknie... to zachód słońca, purpurą jasną zachodzi

Wśród miękkich fal tysiąca.

Na niebie jasna zorza w ciemności lasów ginie

Jak cicho... to dźwięczy piosnka

Jak pięknie... to słońce płynie...

Po wodnej tafli jeziora, płynie wśród fal tysiąca

I wodę w krąg zabarwia... to złota łódka słońca,

Wiatr lekko ją unosi ku ciemnej lasów gęstwinie

I znika, znika jaśniejąca i znów po wodzie płynie...

Jak pięknie... to wody purpura

Jak cicho... to lasów cienie...

A woda szemrze radośnie – czerwienię się, świecę, mienię...

I słońce coraz niżej schyla swą złotą głowę

I zaszło za lasów ciemnych bezkresne, ciemne pustkowie.

To noc głucha nadeszła, przegląda się w wód głębinie

I widzi jak po niebie srebrzysty księżyc płynie...

 

                                              

                                                   

Uśpiony Sad

 

Już wieczór się zbliża snów ciszą

Uśpiony muzyką śni sad

I drzewa się lekko kołyszą

I usnął w szuwarach gdzieś wiatr.

Jak ciemno jest teraz na dworze

I księżyc srebrzysty jest znów

I widzę nieb ciemne przestworze

I słucham muzyki mych snów.

A gwiazdy srebrzyste mrugają

W tej ciszy przeszłego już dnia

I świerszcze swój koncert gdzieś dają,

Za szybą cichutko śpi ćma...

Tą ciszą się dzisiaj raduję

Ta cisza to dla mnie jest czar

I słów szczęścia dziś nie znajduję

Bo wierzę w miłości twej żar...

Bo wierzę, że wrócisz znów do mnie,

Usłyszę kochany twój głos

I nigdy cię już nie zapomnę

I będę kochała cię wciąż...

Nie wrócisz już do mnie wspomnieniem

Lecz będziesz na jawie mym snem

I nigdy cię już nie zamienię

Ty będziesz słonecznym mym dniem...

Serc bicie jest szczęścia muzyką

A miłość jest drżąca jak wiatr,

Niesiona jest słońca lektyką

Tu do mnie... w uśpiony mój sad...

 

                                          

                                      

Burza w nocy

 

Wyje wiatr za oknami, ciska w szyby liście

Z chmur nagromadzonych leje deszcz rzęsiście...

Naraz piorun z nieba wystrzelił jak z procy

I niebo rozjaśnił granatowe w nocy...

Ogromny huk potem i zaległy cisze,

Wiatr zawył za oknami, drzewami kołysze,

Deszczem coraz mocniej w szklane szyby siecze...

Tak jakby dzwoniły w czasie walki miecze...

Znowu piorun z nieba zwija się i syczy,

Rozjaśnia wszystko wkoło, szare drzewa liczy,

Potem grzmot ogromny słychać gdzieś w oddali...

Trafił w wielkie drzewo... już tli się ... i pali...

Złota łuna zjawiła się na pochmurnym niebie

I blaski czerwone rozlała przed siebie...

Ustał deszcz, za oknami znów zaległy cisze,

Tylko wiatr rozjuszony drzewami kołysze...

 

                                               

                                                 

Nieuległa

 

 

O miłości radosna, o miłości mojaż,

Czy to nie za szybko swe uczucia chowasz?

Ty jesteś jak zapach minionego lata...

Jak pszczółka, która nektar w słodki miód przetapia...

Ty jak srebrna gwiazda zapalasz się, gaśniesz,

Czując mrok smętny w ciemnym gąszczu zaśniesz.

A gdy się obudzisz skoczna, jaśniejąca

Budzisz w nas uczucia, ale nie do końca...

O miłości piękna, miłości przebiegła,

Bądź nam stałą zawsze...

Ona nie uległa...

 

                                   

                                              

Spacer

 

Gdy tak chodzę po tych górach,

Po tych pięknych, skalnych turniach,

Wiatr niebieski szumi w głowie,

Myśli mam ukryte w chmurach...

 

Chmury ciemne, szare, bure,

Pod chmurami wiatr szeleści,

Przez szarugi i przez słotę

Wiatr jedwabne listki pieści...

 

Jedwabiste i zielone

Wyrastają z pąków drzewa

I ten szelest upragniony

Budzi we mnie to, że śpiewam...

 

Nad szeroką gór wyżyną...

 

Nad szeroką gór wyżyną

Poprzez lasy szare,

Ptak w obłokach przelatuje

Poprzez gór korale...

 

Przelatuje poprzez chmury

Śpiewając bez końca

Piosnkę piękną i radosną

Pośród gór tysiąca...

 

A od gór tych niby echo

Pieśń radosna płynie,

Brzmi tak pięknie unoszona

Poprzez gór krainę...

                                       

                                           

Miłość

 

 

Twoje oczy jak gwiazdy błyszczą ciemną nocą,

Raz pochmurnieją, raz szczęściem migocą.

Twoje piękne włosy miedzią się rumienią

I jak miedź w blasku słońca czerwieniąc się mienią...

 

 

Twoje białe ręce są jakby ze śniegu,

Gdy wyciągasz je do mnie, powstrzymując w biegu...

Serce, które bije w twej piersi miłością,

Pytasz się co to miłość? Dla mnie jest mądrością...

                                          

                                                         

Gdybym Była Leśną Wróżką

 

Gdybym była leśną wróżką, mieszkającą w dziupli drzewa,

Umiałabym wyczarować piękny błękit nieba,

Umiałabym wymalować na pogodnym niebie

Barwną tęczę, a jej urok przeznaczyć dla ciebie.

 

Gdybym była leśną wróżką wśród kwiatów tysiąca

W darze bym posłała tobie złoty promyk słońca,

Rozdzwoniłabym po lesie wszystkie polne dzwonki

A ich piosnkę by śpiewały dla ciebie skowronki.

 

Gdybym była leśną wróżką, mieszkającą wśród szuwarów,

Sprowadziłabym twe myśli do krainy czarów,

Darowałabym ci wtedy tajny puch zajęczy,

Dla ciebie bym uchyliła rąbka z niebios tęczy.

 

Lecz nie jestem leśną wróżką, nie umiem czarować

Lecz chcę serce swe i miłość tobie podarować...

                                 

                                        

Nigdy tego nie zapomnę

 

Nad jezior wodnym kryształem, nad modrą wody głębiną,

Biegałam zawsze latem wąziutką, leśną ścieżyną.

Biegałam nad jezior brzegiem po miękkim, złocistym piasku,

Na grzyby chodziłam zawsze do zielonego lasku.

 

Pięknie szemrała woda, szumiały ciemne drzewa,

W górze dźwięczała piosnka, to leśny ptak pięknie śpiewał.

Zrywałam się wczesnym rankiem, razem z różową jutrzenką

I dzień słoneczny witałam dźwięczną, wesołą piosenką.

 

Biegałam wśród kwiatów pachnących, wąchałam zapach trawy,

Słuchałam jak w wodach jezior kumkają zielone żaby...

Chodziłam po łące zielonej, zrywałam polne kwiaty,

Które zdobiły łąki niczym przepiękne maty...

 

Kwiaty wpinałam we włosy, z kwiatów robiłam w drzew chłodzie

Przepiękne, pachnące wianki... puszczałam je po wodzie...

Ze słońcem grałam w zielone, wietrzyk leśny ścigałam,

Z dzikimi zającami po leśnej gęstwinie biegałam.

 

Owoce jarzębiny na nitkę nawlekałam, robiłam z nich korale,

Którymi las ozdabiałam...

Mieszkałam w maleńkiej chatce, na samym lasu skraju,

Wierzyłam  w krasnoludki, żyjące w zielonym gaju.

 

Kąpałam się w jezior topieli, ścigałam się z rybami,

Na wieczór chodziłam do lasu, pachnącego grzybami...

Jakże odległe te chwile mego dzieciństwa jasnego,

Gdy w drzewach ptaki śpiewały mazurka zielonego...

Jezior błękitnych kryształu, zapachu zielonej trawy...

 

Nie, nie zapomnę nawet kumkania zielonej żaby.

To wszystko już minęło i nigdy nie wróci do mnie...

Bo lata mijają tak szybko... nie tego nie zapomnę!