Poezje Krystyny Redy
Pragnę Panstwu na moich stronach przedstawic poezje mojej drogiej mi kuzynki. Krystyna Reda z domu Michniewska, mieszka i tworzy w Warszawie. Kobieta o pięknej i wrażliwej duszy. Kochajaca życie, rodzinę i naturę. Zreszta jej poezja opowie o niej najlepiej:
Moja Liryka
Jak dziewczę na chłopca spogląda miłośnie
Spragnione wielkiej słodyczy,
Tak ja lubię pisać i tworzyć,
A wierszy mych muza nie zliczy.
Unoszę w krainę cud-baśni
mą duszę spragnioną liryki,
w krainę, gdzie w rajskich ogrodach
śpiewają pieśni słowiki.
Chcę błądzić wśród starych zamków,
Pośród dziwacznych widziadeł,
Przechodzić przez stare komnaty
Iskrzące się od zwierciadeł.
Czasem przystaję nad rzeką
I słucham pieśni słowika
I widzę jak w tafli wody
Księżyc wolniutko pomyka.
Chcę słuchać jak wietrzyk wygrywa
Na strunach ciemnych szuwarów
Przepiękną starą balladę
O dziwnej krainie czarów...
Tańczące płomyki
Przez me okno w letni wieczór
Wpadł czarowny ton muzyki ,
Rozedrgały się w około
Migające świec płomyki.
Ciemno, cicho jest w ogrodzie,
Wiatr w gałęziach zasnął cicho,
A do uszu dolatuje szmer
Łączący się z muzyką.
Rozedrgane świec tańczą dziwny, lekki taniec
A muzyka z nim się splata
W czarodziejski snów różaniec .
Jakże cicho jest w ogrodzie,
Cisza z tańcem świec się styka
A gdzieś z lasu dolatuje
Szmer płynących wód strumyka .
Jakże lubię taką ciszę,
Gdzie nic więcej nie usłyszę,
Prócz czarownej snów muzyki,
Którą tańczą sennie w koło
Migające świec płomyki.
Od lat...
Od wieków najstarszych, gdy ludzkość nastała
Gdy zaczął się rodzić nasz świat
Myśl jedna, najtrwalsza w zarodku powstała ,
Zaczęła rozwijać się w kwiat .
Od wieków niezmiennie i coraz wytrwalej
Roztapia najtwardszych serc lód
Niejeden wie o tym , niejeden ją czuje
Zmysłami u serca swych wrót...
Przez wieki minione i przez lata chwały
Przez morze cierpień i trud
Tak brnęła wytrwale , nie przystając wcale
Przez bagna , moczary , przez bród...
Gdy młodość przeminie i beztroskie lata ,
Gdy poznasz czym smak jest goryczy
To ona zapuka do wrót twego serca
Choć na to wcale nie liczysz .
Otworzysz jej serce z dziecięcą ufnością
Pozwolisz jej posiąść swą duszę
I wierzysz , że będzie mieszkała tam wiecznie
Bo serce twe stałe jak kruszec
Twe serce już nie jest tak płoche jak motyl
Poznało czym życia jest smak
I wie już jak kochać uczuciem niezmiennym
... od lat mój kochany... od lat
Liliowy Sen
Gdzie jesteś liliowy płomyczku...
Zniknąłeś, uniosłeś się w dali
Jak obłok błękitny, jak chmurka
Co serce na próżno dziś pali ...
Liliowy płomyczku, serduszko...
Dziś zapach pozostał po tobie...
Twój uśmiech perłowy cichutko
Płomykiem zamykam dziś w sobie...
Pokoik bzu pełen i smutku
Po tobie jedyny w mgłach staje...
Zamykam cię w sercu cichutko
Zostajesz wspomnieniem... zostajesz...
Liliowy motylku barw pełen
Dziś tulę cię w duszy głębokiej...
Obłoczku, motylku gdzie jesteś ?
Zniknąłeś gdzieś w dali szerokiej?
Gdzie szukać cię lila świetliku ?
Czy w trawach gdzieś błyszczysz wysokich ?
Odnajdę cię lube serduszko...
Ukryję cię w myślach głębokich...
Tryptyk Słonecznego zachodu
„ Purpurowy Sad „
Gdy wieczór ma zapaść i cisza jest taka cudowna
Wiatr gra na liściach, cichutko szeleści
Sad tonie w purpurze zachodzącego słońca
I promieniami gasnącego złota listki pieści.
„ Tęczowe Jezioro „
Schyla już słońce swą zmęczoną głowę nad horyzontem
I ostatnie promienie barwią marszczącą się taflę jeziora...
Gdzieś w trzcinach przybrzeżnych ptak krzyknął... zawołał...
I ryba wyplusknęłą wznosząc fontannę różnobarwnych kropel...
„ Płonący Las „
Złociste słońce przedwieczne zza chmur wysyła swe rdzawe promienie...
Las płonie w ich blasku ognistą pożogą...
Och, jakże piękne stada chmur na niebie
Wietrzyk rozgania zanim wzejdzie księżyc...
Widze ciebie w kolorze
Ujrzałam ciebie w kolorze zielonym
Soczystym, pachnącym jak pierwszy wiew wiosny
I pamiętam jak wtedy w ciepłym, złotym słońcu
Pierwsze blade kwiatki na trawniku rosły.
Zielony wtedy zawiał wiatr,
W zielone dmuchnął liście
I zawirował cały świat
Ciesząc się twoim przyjściem...
Widziałam cię potem w kolorze błękitnym
Ciepłym i błyszczącym jak pogoda w lecie,
Czerwieniły się kwiaty na zielonych klombach
I wiatr igrał na liściach w szumnym, chłodnym lesie.
Błękitny wtedy zawiał wiatr,
W błękitne dmuchnął fale,
Ozłocił wtedy cały świat
I ucichł gdzieś w oddali...
Widzę cię teraz w kolorze miedzianym,
Który jest barwą jesieni,
W słońcu się błyszczy złota kolorami,
W deszczu kolorem czerwieni.
Złocisty nagle zawiał wiatr,
Złociste zerwał liście,
W purpurę odział cały świat
Czekając na twe przyjście...
Chcę cię zobaczyć w kolorze zimowym,
Kiedy bielą i srebrem błyszczy cały świat
Gdy na szybach mróz starzec pięknie wymaluje
Srebrem oraz bielą zabarwiony kwiat.
Srebrzysty wnet zawieje wiatr
W srebrzyste dmuchnie liście
I zawiruje cały świat
Wierząc w miłości przyjście.
Nie smutku mi trzeba
Zjawiłeś się nocą, pośród sennych zjaw,
Choć nie byłeś zjawą ani snem proroczym,
To jednak takiego szukałam od lat,
Chłopca mającego tak błękitne oczy...
Zjawiłeś się u mnie jak zapach jaśminu
I jaśminem pachniał wtedy cały sad,
A twe oczy lśniły tak jak dwa brylanty
Na niebie usianym milionami gwiazd...
Zjawiłeś się w mym domu niczym blask poranka,
Przyniosłeś mi w prezencie bukiecik konwalii,
Białej, delikatnej jak czuła kochanka
Oraz wonny kwiatek ogrodowej dalii...
Przychodziłeś codziennie, patrzyłeś mi w oczy...
Kwiaty, pocałunki i tęskne uściski,
Czekaliśmy oboje na jeden dzień w życiu,
Który się okaże dla nas taki bliski...
I nagle odszedłeś, zniknąłeś mi z oczu
Jak muza, która uszła w swoją dal bezkresną...
A teraz się wałęsa bezdrożami wspomnień...
Wraca... w dal uchodzi... swoją drogą wieczną...
Nie smutku mi potrzeba, nie łzy mi wylewać,
Że bez pożegnania odszedłeś tak nagle...
Lecz jak statek zawitać do marzeń wybrzeża
Ażeby móc zwinąć wspomnień smętne żagle...
Pożegnanie...
Byłeś mi słońca złotym promieniem,
Który przemienił me życie,
Dałeś mi radość, miłość, cierpienie
O tobie marzyłam skrycie...
Byłeś mi lekkim powiewem wiatru,
Jutrzenką na nieb błękicie
Ciebie kochałam miłością wielką,
Ciebie pragnęłam nad życie...
Byłeś mi wiosny leciutkim tchnieniem,
Zapachem wrzosu z kobierca,
Gorącą iskrą, która wytryska
Ze złamanego serca. ...
Byłeś poszumem wiatru w szuwarach,
Wieczorną gwiazdą na niebie,
Błędnym ognikiem w czerwcowe lato
Tak bardzo kochałam ciebie ...
Nagle zniknąłeś w dali bezkresnej,
Odszedłeś w bezmiar istnienia ...
Wiem, że tam jesteś i czekasz na mnie
Przyjdę... do zobaczenia...
Płomyczek Nadziei
Tęsknota... to ona
Gdzieś w duszy się kryje,
Łzę z oka wyciska,
Krew z serca wciąż pije...
Tęsknota za czasem,
Bo szybko tak minął,
Bił skrzydłem o ziemię,
W dal wspomnień odpłynął...
Gdzieś został w oddali
Świecący i drżący
Płomyczek nadziei
W mgle wspomnień żyjący...
Czy kiedyś zapłonie
Jasno jak w łuczywie?
Czerwono, złociście,
Gorąco, prawdziwie ?
Chcę tego... chcę tego by płomień
Zapłonął w mej duszy,
By spalił tęsknotę
Łzę w oku osuszył,
By strawił swym żarem,
Palącym do głębi
Ten smutek mych myśli
Co serce me gnębi…
Rozstanie
Pamiętam to dobrze, niedawno to było,
Biły srebrne dzwony, była pierwsza miłość,
Wiatr szumiał w listowiu jakąś cichą piosnkę,
Pamiętam jak witałeś ze mną pierwszą wiosnę...
I księżyc na niebie kreślił mleczną łunę,
Pachniało w ogrodzie kwitnącym piołunem,
Srebrne gwiazdy świeciły na wysokim niebie,
Wtedy razem byliśmy... bardzo blisko siebie.
Cichy, wiejski kościółek na rozstajnych drogach,
Mała leśna chatka o wysokich progach,
Bystry strumyk szemrał gdzieś w trawach wysokich
Może jeszcze słyszy nasze ciche kroki...
Pamiętasz rozstanie ? tak niedawno było
Wtedy żegnaliśmy tę gorącą miłość...
Staliśmy wieczorem gdzieś w cichym zaułku
Pamiętasz ? to było przy starym kościółku...
Dzwony głośno biły... ta melodia słodka
Tak bardzo się bałam, że ciebie nie spotkam...
Nasze ręce złączone... tuż przy ustach usta
W górze biły dzwony... w duszy dziwna pustka
Ostatnia sekunda, dłonie rozplecione
W oczach łzy błyszczące... już wszystko skończone
Tylko czasem słyszę, gdy jestem zmęczona
Bicie tamtych dzwonów i jak miłość kona...
Kwiat miłości
Powiedziałam ci – nie odchodź
A noc wtedy była ciemna,
Gwiazdy lśniły i szeptały
Bo to jest ich moc tajemna...
Powiedziałam tobie – zostań
Aż wybłyśnie z chmur jutrzenka...
Dotąd , kiedy nas powita
Wiatru wesoła piosenka...
Powiedziałam ci – chodź ze mną
Poprzez wszystkie życia burze,
Do ogrodu marzeń pójdźmy
Po pachnące życia róże...
Powiedziałam – poparz w lewo...
Coś bieleje pośród jaru,
Tam przepiękna gołębica
Gniazdo wije wśród konarów...
Pochwyć białą gołębicę,
Jest wrażliwa, jak wiatr płocha,
Kiedy chwycisz, to zrozumiesz...
Tak dziewczyna może kochać.
Jeśli kochasz... nie idź w prawo,
Tam sęp siedzi na gałęzi
I przygląda się złowieszczo...
W serce twoje zdradę wpędzi.
Szanuj najpiękniejsze z uczuć,
Chwyć w dłoń gwiazdę swej młodości...
Wykiełkuje z niej pachnący,
Gorejący kwiat miłości.
Kochaj mnie...
kochaj mnie przy blasku księżyca,
kochaj i przy blasku świec...
ten tajemny urok, który mnie zachwyca
przed oczami zawsze będę chciała mieć.
Kochaj duszę moją...
Ten zwinięty pąk ,
Tę różę czerwoną – co jak ptak sfrunęła
Do twych ciepłych rąk...
Kochaj tę poświatę, którą księżyc wznieca
I patrz w niebo, gdzie jak gwiazda lśni
Nasza miłość, której wciąż przyświeca
Ciepły urok naszych wspólnych dni...
Spójrz w mrok nocy... czyż nie jest on święty ?
Mój amulet – Księżyc w oknie ciemnym śpi...
Słuchaj mnie, bo mrok taki piękny...
Kocham cię... kochaj mnie i ty...
Nieznany
Kim jesteś ? losem mym nieznanym ?
Kim jesteś ? słowem niewypowiedzianym ...
Czy kiedyś złączymy swe chwile ?
Czy wszystko jak jesień przeminie...
Czy jesteś zapachem miłości ?
Czy jesteś zwiastunem przyszłości...
Choćbyś był słowem, marzeniem...
To nigdy cię nie zamienię...
Ty będziesz mym śpiewnym słowikiem,
Ty będziesz mi słońca promykiem,
Ty będziesz w tę noc majową
Jak wiatr mi szumiał nad głową...
Ty będziesz moim marzeniem,
W trawach szemrzącym strumieniem...
Ty będziesz burzą wiosenną
I moją zjawą senną...
W marzeniach zapisany
A jednak mi nieznany...
Ostatnie spotkanie
To ostatnie już spotkanie nad rzeką srebrzystą,
Wiatr od sadu zagrał cicho piosnkę rzewną, czystą.
Widzę w twoich oczach chłopcze duże łzy błyszczące
Serce mówi nie płacz miły, a jednak łzy lśniące
Po policzkach płyną wolno jak perły srebrzyste
I staczają się wolniutko, smutne, lśniące, czyste...
To ostatnie już spotkanie, szepczą usta twoje,
Nic nam więcej nie zostanie, tylko myśli roje,
Które kłębią się po głowie, dusza jest w rozterce...
Ciągle imię twoje w mowie, ból chwyta za serce...
Nigdy już się nie spotkamy, szepczą moje usta,
Rozdzieli nas głucha przestrzeń, bezdenna i pusta...
Jakże trudno się rozstawać, a jednak czas płynie,
Nasze usta wymawiają jedno tylko imię...
Czas rozstania szepczą usta, już się nie spotkamy
I ta cisza wokół pusta... usta łączą się z ustami
W pocałunku już ostatnim... czas tak szybko płynie,
Bicie serc dwóch tylko słychać i głos, który wypowiada
Jedno tylko imię...
Cisza...
Cisza wszystkie smutki miłości przerwała
I jedynie spokojem duszę napawała...
Cisza, ciągle cisza w mym domu króluje,
Cisza jest potęgą, niech zawsze panuje...
W ciszy człowiek marzy, w ciszy człowiek tworzy...
Myśli jego biegną wśród niebios przestworzy.
Cisza jest dla marzeń złocistą lektyką...
Dźwięk ciszy upaja, jest lotną muzyką.
W ciszy słowik śpiewa najpiękniejsze pieśni
Śpiewa pieśń odwieczną wśród kwiecia czereśni...
W ciszy myślę o tobie, me marzenia są z tobą,
Tylko ciebie kocham nad srebrzystą wodą.
Cisza jest cudownym skarbem tego świata,
Cisza jest muzyką, marzenia przeplata.
Ty mnie kochasz w ciszy i ja kocham ciebie,
W górze lśnią obłoki, płyną wprost przed siebie...
W ciszy... tylko w ciszy wszystko stać się może
Ptak w locie przystaje... śpiew niesie w przestworze...
Jeszcze nie wiem...
Jeszcze nie wiem czy cię zapomnę,
Jeszcze nie wiem czy ujrzę cię gdzieś,
Moje myśli jak noc są spokojne...
Te marzenia wietrzyku mój nieś.
Jeszcze nie wiem jak cię przywitam,
Gdy po latach pojawisz się tu
I czy ziemia będzie śniegiem pokryta
Lub czy wiosna zakwitnie tu znów...
Jeszcze nie wiem czy ciebie pokocham,
Czy me oczy lśnić będą od łez,
Jeszcze nie wiem czy wiatr nam zaśpiewa,
Czy w ogródku zapachnie znów bez...
Jeszcze nie wiem czy tęsknię za tobą,
Jeszcze nie wiem jak imię twe brzmi,
Wiatr złocisty zaszumi nad wodą,
Serce powie czy to będziesz ty...
Marzenie...
Tyś jedynym jest na świecie,
Tyś jest moim w zimie, w lecie...
Latem jesteś mi motylem,
Z tobą mam już przeżyć tyle...
Zimą jesteś mym marzeniem,
Kiedy chmury śniegu brzemieniem
Obsypały łąki, pola...
Rozszumiała się topola,
Zaśpiewała tobie piosnkę,
W sercu mym zasiała wiosnę.
Wiosną jesteś wonnym kwiatem,
Wiosną jesteś, będziesz latem...
A w jesieni, mej jesieni
Świat się piękną barwą mieni...
W tej jesieni jesteś liściem,
Ciągle czekam na twe przyjście
I doczekać się nie mogę...
Czy ty znajdziesz do mnie drogę ?
Kim jesteś ?
Powiedz mi kim jesteś? Chłopcze mój nieznany,
Stoisz u drzwi mych marzeń, u wrót mej radości,
Jesteś tym przez wiele lat oczekiwanym,
Ja zaś jestem kluczem do naszej przyszłości...
Zjawiasz się wieczorem a odchodzisz rankiem,
Kiedy dzień nadchodzi i budzi się słońce,
W dzień przynosisz wspomnienia, pachnące rumiankiem...
Nocą zaś serce miłością płonące...
Twe oczy jak gwiazdy błyszczą ciemną nocą,
Kiedy wkoło jest cisza i słodkie ciemności...
To jednak przez tę ciszę dwa serca łomocą’
Dwa serca spragnione napoju miłości...
I oboje tkamy złotą wstęgę marzeń
Na kanwie wspólnej, wzajemnej miłości
A w tkaninę życia wplatamy moc zdarzeń,
Aby móc je odczytać w najbliższej przyszłości...
Kim jesteś? – powiedz chłopcze mój kochany,
Królewiczem z bajki? , synem czarodzieja?
Bo chociaż cię kocham, jesteś mi nieznany...
Powiedz mi, tak proszę... w tobie ma nadzieja...
Znów słyszę głos twój czuły, tuż nad moim czołem,
Który nuci piosnkę nabrzmiałą wspomnieniem...
O miły! Bądź zawsze mym pięknym aniołem,
A nie ubranym w miłość przelotnym marzeniem...
To noc głucha nadeszła
Zachodzi słońce ciepłe za czarnej nocy chmurę,
Zachodzi czerwieniąc lekko jeziora wody bure.
Złoci się w tafli wody, czerwieni ciemne drzewa,
A w drzewach dźwięczy piosnka, to słowik pięknie śpiewa.
Kołysze wiatr gałęziami i każdą falę goni,
To chmurki małe przegania, to nurza się w chłodnej toni...
Jak cicho... to wieczór nadchodzi
Jak pięknie... to zachód słońca, purpurą jasną zachodzi
Wśród miękkich fal tysiąca.
Na niebie jasna zorza w ciemności lasów ginie
Jak cicho... to dźwięczy piosnka
Jak pięknie... to słońce płynie...
Po wodnej tafli jeziora, płynie wśród fal tysiąca
I wodę w krąg zabarwia... to złota łódka słońca,
Wiatr lekko ją unosi ku ciemnej lasów gęstwinie
I znika, znika jaśniejąca i znów po wodzie płynie...
Jak pięknie... to wody purpura
Jak cicho... to lasów cienie...
A woda szemrze radośnie – czerwienię się, świecę, mienię...
I słońce coraz niżej schyla swą złotą głowę
I zaszło za lasów ciemnych bezkresne, ciemne pustkowie.
To noc głucha nadeszła, przegląda się w wód głębinie
I widzi jak po niebie srebrzysty księżyc płynie...
Uśpiony Sad
Już wieczór się zbliża snów ciszą
Uśpiony muzyką śni sad
I drzewa się lekko kołyszą
I usnął w szuwarach gdzieś wiatr.
Jak ciemno jest teraz na dworze
I księżyc srebrzysty jest znów
I widzę nieb ciemne przestworze
I słucham muzyki mych snów.
A gwiazdy srebrzyste mrugają
W tej ciszy przeszłego już dnia
I świerszcze swój koncert gdzieś dają,
Za szybą cichutko śpi ćma...
Tą ciszą się dzisiaj raduję
Ta cisza to dla mnie jest czar
I słów szczęścia dziś nie znajduję
Bo wierzę w miłości twej żar...
Bo wierzę, że wrócisz znów do mnie,
Usłyszę kochany twój głos
I nigdy cię już nie zapomnę
I będę kochała cię wciąż...
Nie wrócisz już do mnie wspomnieniem
Lecz będziesz na jawie mym snem
I nigdy cię już nie zamienię
Ty będziesz słonecznym mym dniem...
Serc bicie jest szczęścia muzyką
A miłość jest drżąca jak wiatr,
Niesiona jest słońca lektyką
Tu do mnie... w uśpiony mój sad...
Burza w nocy
Wyje wiatr za oknami, ciska w szyby liście
Z chmur nagromadzonych leje deszcz rzęsiście...
Naraz piorun z nieba wystrzelił jak z procy
I niebo rozjaśnił granatowe w nocy...
Ogromny huk potem i zaległy cisze,
Wiatr zawył za oknami, drzewami kołysze,
Deszczem coraz mocniej w szklane szyby siecze...
Tak jakby dzwoniły w czasie walki miecze...
Znowu piorun z nieba zwija się i syczy,
Rozjaśnia wszystko wkoło, szare drzewa liczy,
Potem grzmot ogromny słychać gdzieś w oddali...
Trafił w wielkie drzewo... już tli się ... i pali...
Złota łuna zjawiła się na pochmurnym niebie
I blaski czerwone rozlała przed siebie...
Ustał deszcz, za oknami znów zaległy cisze,
Tylko wiatr rozjuszony drzewami kołysze...
Nieuległa
O miłości radosna, o miłości mojaż,
Czy to nie za szybko swe uczucia chowasz?
Ty jesteś jak zapach minionego lata...
Jak pszczółka, która nektar w słodki miód przetapia...
Ty jak srebrna gwiazda zapalasz się, gaśniesz,
Czując mrok smętny w ciemnym gąszczu zaśniesz.
A gdy się obudzisz skoczna, jaśniejąca
Budzisz w nas uczucia, ale nie do końca...
O miłości piękna, miłości przebiegła,
Bądź nam stałą zawsze...
Ona nie uległa...
Spacer
Gdy tak chodzę po tych górach,
Po tych pięknych, skalnych turniach,
Wiatr niebieski szumi w głowie,
Myśli mam ukryte w chmurach...
Chmury ciemne, szare, bure,
Pod chmurami wiatr szeleści,
Przez szarugi i przez słotę
Wiatr jedwabne listki pieści...
Jedwabiste i zielone
Wyrastają z pąków drzewa
I ten szelest upragniony
Budzi we mnie to, że śpiewam...
Nad szeroką gór wyżyną...
Nad szeroką gór wyżyną
Poprzez lasy szare,
Ptak w obłokach przelatuje
Poprzez gór korale...
Przelatuje poprzez chmury
Śpiewając bez końca
Piosnkę piękną i radosną
Pośród gór tysiąca...
A od gór tych niby echo
Pieśń radosna płynie,
Brzmi tak pięknie unoszona
Poprzez gór krainę...
Miłość
Twoje oczy jak gwiazdy błyszczą ciemną nocą,
Raz pochmurnieją, raz szczęściem migocą.
Twoje piękne włosy miedzią się rumienią
I jak miedź w blasku słońca czerwieniąc się mienią...
Twoje białe ręce są jakby ze śniegu,
Gdy wyciągasz je do mnie, powstrzymując w biegu...
Serce, które bije w twej piersi miłością,
Pytasz się co to miłość? Dla mnie jest mądrością...
Gdybym Była Leśną Wróżką
Gdybym była leśną wróżką, mieszkającą w dziupli drzewa,
Umiałabym wyczarować piękny błękit nieba,
Umiałabym wymalować na pogodnym niebie
Barwną tęczę, a jej urok przeznaczyć dla ciebie.
Gdybym była leśną wróżką wśród kwiatów tysiąca
W darze bym posłała tobie złoty promyk słońca,
Rozdzwoniłabym po lesie wszystkie polne dzwonki
A ich piosnkę by śpiewały dla ciebie skowronki.
Gdybym była leśną wróżką, mieszkającą wśród szuwarów,
Sprowadziłabym twe myśli do krainy czarów,
Darowałabym ci wtedy tajny puch zajęczy,
Dla ciebie bym uchyliła rąbka z niebios tęczy.
Lecz nie jestem leśną wróżką, nie umiem czarować
Lecz chcę serce swe i miłość tobie podarować...
Nigdy tego nie zapomnę
Nad jezior wodnym kryształem, nad modrą wody głębiną,
Biegałam zawsze latem wąziutką, leśną ścieżyną.
Biegałam nad jezior brzegiem po miękkim, złocistym piasku,
Na grzyby chodziłam zawsze do zielonego lasku.
Pięknie szemrała woda, szumiały ciemne drzewa,
W górze dźwięczała piosnka, to leśny ptak pięknie śpiewał.
Zrywałam się wczesnym rankiem, razem z różową jutrzenką
I dzień słoneczny witałam dźwięczną, wesołą piosenką.
Biegałam wśród kwiatów pachnących, wąchałam zapach trawy,
Słuchałam jak w wodach jezior kumkają zielone żaby...
Chodziłam po łące zielonej, zrywałam polne kwiaty,
Które zdobiły łąki niczym przepiękne maty...
Kwiaty wpinałam we włosy, z kwiatów robiłam w drzew chłodzie
Przepiękne, pachnące wianki... puszczałam je po wodzie...
Ze słońcem grałam w zielone, wietrzyk leśny ścigałam,
Z dzikimi zającami po leśnej gęstwinie biegałam.
Owoce jarzębiny na nitkę nawlekałam, robiłam z nich korale,
Którymi las ozdabiałam...
Mieszkałam w maleńkiej chatce, na samym lasu skraju,
Wierzyłam w krasnoludki, żyjące w zielonym gaju.
Kąpałam się w jezior topieli, ścigałam się z rybami,
Na wieczór chodziłam do lasu, pachnącego grzybami...
Jakże odległe te chwile mego dzieciństwa jasnego,
Gdy w drzewach ptaki śpiewały mazurka zielonego...
Jezior błękitnych kryształu, zapachu zielonej trawy...
Nie, nie zapomnę nawet kumkania zielonej żaby.
To wszystko już minęło i nigdy nie wróci do mnie...
Bo lata mijają tak szybko... nie tego nie zapomnę!